sobota, 24 grudnia 2011

Taniec zdobywców


Scenariusz i oprawa graficzna: Raúl Treviño
Wydawca oryginalny: Norma Editorial
Rok wydania oryginału: 2006, 2008, 2009
Liczba stron: 46, 46, 50
Ilość tomów: 3 (seria zakończona)

Polską wersję językową przygotowali:

Przekład z języka hiszpańskiego: -krikon-
Grafika: pegon
Korekta: stary niedzwiedz, tytusde2oo, DAG


Czasy odkrycia Ameryki. Wspaniałe Miasto Słońca jest pełne wielkich kontrastów. Głód z powodu suszy powoduje nasilenie przemocy i rasizmu ludzi wobec istot antropomorficznych. Jedną z nich jest Xolo, który nie zamierza bezczynnie patrzeć na upokorzenia swej rasy. Nadchodzi wielka wojna. Czy narodzi się podczas niej bohater, który wyzwoli te istoty? Czy narodzi się dla nich nadzieja? A może przybycie bogów całkowicie odmieni istniejącą sytuację?

Raúl Treviño jest zdobywcą pierwszego miejsca w Primer Concurso Internacional Norma Comics. "Taniec zdobywców" stanowi jego komiksowy debiut. Ma on formę epickiej trylogii, która łączy w sobie motywy historyczne, mitologię oraz fikcję. Grafika i narracja komiksu jest zapowiedzią narodzin nowego talentu komiksowego.


Taniec zdobywców T01: Imperium Pobierz: [4shared] [MediaFire]
Taniec zdobywców T02: Przybysze Pobierz: [4shared] [MediaFire]
Taniec zdobywców T03: Przebudzenie Pobierz: [4shared] [MediaFire]

10 komentarzy:

  1. Znajomość języka francuskiego i angielskiego sprawia, że niewiele jest komiksów wydanych na Starym Kontynencie, których nie mogę przeczytać. "Taniec zdobywców" został jak na razie opublikowany tylko w języku hiszpańskim, więc cieszy mnie bardzo jego polska skanlacja.

    Sympatyczna oprawa graficzna, kilka zaskakujących zwrotów akcji, ciekawy świat przedstawiony. "Taniec zdobywców" to lekka, przygodowa opowieść w sam raz na święta.

    Sam pomysł aby do znanej i przedstawionej już w wielu komiksach historii podboju Ameryki dodać rasę istot antropomorficznych, bardzo ciekawy. Oczywiście jeśli w danym komiksie pojawiają się antropomorfy nie można uniknąć porównywania go do "Blacksada". "Taniec zdobywców" nie przeskakuje postawionej wysoko przez kociego detektywa poprzeczki, co wcale nie oznacza, że jest słaby.

    Raúl Treviño jak na debiutanta rysuje świetnie. Doskonale radzi sobie z przedstawianiem postaci. Nie gubi się w scenach dynamicznych.
    -
    -
    -
    [MOŻLIWE ISTOTNE ELEMENTY FABUŁY]
    -
    -
    -
    Najlepsza i najbardziej zaskakująca część opowieści to koniec 2 i początek 3 tomu.

    Kiedy całe miasto ogarnia szaleństwo, a Xolo udaje się wraz z kapłanką aby uratować jej dziecko i gdy okazuje się, że jako jedyny Miti przetrwał rzeź, spodziewałem się happy-endu. Chyba za dużo naoglądałem się amerykańskich filmów, bo byłem naprawdę zaskoczony gdy Torok zabił kapłankę. Jeszcze bardziej byłem zaskoczony gdy zmiażdżył Mitiego.

    Mistyczna wyprawa Xolo na początku 3 albumu też wygląda ciekawie. Nie przepadam za tego rodzaju metafizycznymi motywami w komiksach, ale tu bogowie są bardzo konkretni i nie mówią zagadkami, więc czytało mi się to bardzo przyjemnie.

    Podsumowując. "Taniec zdobywców" to kawał dobrego komiksu dla każdego.

    DAG

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy tom ciekawy, dalej niestety coraz gorzej. mam wrażenie, że scenarzysta sam do końca nie wiedział jak ma się potoczyć historia i stąd zmiany w sposobie prowadzenia fabuły. Mimo wszystko - dzięki za pracę i poświęcony czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że te niespodziewane wolty scenariusza to jednak celowy zabieg autora, swoista kpina albo puszczenie oka do czytelnika.

      Swoją drogą takie nietrzymanie się pewnej subtelnie stworzonej na początku ścieżki fabularnej jest manierą dość typową dla twórców z Ameryki Łacińskiej, można ją zauważyć na tym blogu chociażby w "Helldorado" czy "Juanie Buscamere".

      Usuń
    2. Helldorado czytałem i, mimo wszystko, wydawało mi się spójne fabularnie. Nie było tam aż takiej zmiany jak w "Tańcu", gdzie przesiąknięty złem charakter nagle doznał cudownej przemiany (dlaczego - tego już scenarzysta nie pokazał, mamy wierzyć w leczniczą własciwość czasu). W Helldorado jednak "dobrzy" nadal tacy byli, na końcu, a "źli" zostali złymi do końca. Sam koniec wprowadził element tzw. "brudnej wojny", ale dotyczyło to całej populacji, a nie tylko głownych bohaterow. Da się to zrozumieć, jako że ludność znajdowala się na skraju wyginięcia, nie mając szans w uczciwej walce z ew. najeźdźcą. "Podróży..." jeszcze nie czytałem, więc się nie wypowiadam.

      Usuń
  3. Przepraszam, że się wtrącę, ale chcesz powiedzieć, że w Helldorado dobrzy i źli takowi pozostali do końca? No to chyba ktoś z nas dwóch nie czytał tej pozycji... Ci mali metysi na ostatnich stronach nie byli owocem gwałtów, a chęć zastosowania broni biologicznej to nie oznaka miłosierdzia. Jedni i drudzy, źli i dobrzy dostosowali się. Ale z pewnością nie pozostali tacy sami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważne stwierdzenie... Jak rozumiem, wg Ciebie, jeśli ktoś wyciągnął inne wnioski niż Twoje, to znaczy, że nie czytał w ogóle danej pozycji? Indianie nadal bronili ziemi, nadal byli stroną atakowaną, nadal walczyli o życie, charakter bohaterów nie uległ zmianie, chociaż wjna odcisnęła na nich swoje piętno. Z tym miłosierdziem to Twoje słowa, nie moje. Gdyby w Helldorado fabuła potoczyła się tak jak w Tańcu, to Indianie wyruszyliby na podbój Hiszpanii, a kapitan Santa Maladrii wyrzekłby się przemocy i nawoływał do pokojowej koegzystencji bez rozlewu krwi.

      Usuń
    2. Podważam jedynie Twoje zdanie, co do niezmienności postaw i charakterów występujących w historii postaci. Pomijając wszelkie debaty na temat dobra i zła, nie przekonasz mnie, że laska, która z hiperentuzjazmem poświęca własne życie pomagając zarażonym współplemieńcom w początkowych tomach historii, nie zmieniła swej postawy moralnej, zastanawiając się, na ostatnich stronach, nad tak konsekwentną eliminacją potencjalnego wroga. Notabene znając doskonale możliwe skutki swej decyzji. I nie wysuwajmy tutaj argumentów typu zło konieczne czy wyższe dobro.
      Zgadzam się jednak z niedzwiedziem, że autor zrobił w pewnym momencie takie małe hokus pokus i zakończenie jest dość naciągane. Jednak jest to do zaakceptowania i aż tak bardzo nie razi.

      Usuń
  4. hmm... w "Helldorado" ten zabieg opiera się przede wszystkim na kontraście treści, w której twórcy budują ponury, quasizombiaczy model opowieści, ciągną to przez dwa i pół tomu, a potem hokus pokus... i mamy... happy end, sielankę, powszechną zgodę itd. Nie jest to aż tak bijące po oczach zawirowanie treści jak w tańcu, ale mnie jednak osobiście uderzyło dość mocno, gdy pierwszy raz czytałem serię... ale jak mówię, to moje osobiste refleksje

    Co do "Tańca..." to faktem jest, że autor początkowo planował go na 5 tomów i widać, że w końcówce gwałtownie kumuluje wątki. Wydaje się też, że część grafik miał już wcześniej gotowych i trochę na siłę "wepchnął" je do już gotowego komiksu, aby się nie zmarnowały. Chyba właśnie tak było z rysunkami wikingów, którzy zostali bardzo pieczołowicie namalowani, ale ich obecność w fabule to - przynajmniej dla mnie- przysłowiowy kwiatek do kożucha.

    OdpowiedzUsuń
  5. jak mi ktorys raz jeszcze opisze zakonczenie komiksu to wykastruje! rozbita butelką!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Podobało się? Napisz komentarz, aby i inni, którzy wahają się, czy warto poświęcić swój czas na ten komiks, wiedzieli, że warto (lub nie) go przeczytać. Możesz w swoim komentarzu napisać, co Ci się podobało (lub nie) i dlaczego. Im więcej zawrzesz informacji, tym bardziej Twój komentarz będzie pomocny dla innych czytelników. Może nawet wywiąże się ciekawa dyskusja.

Uwaga: komentarze nie na temat będą usuwane.

Prosimy, abyście podpisywali Swoje "anonimowe" komentarze nickami lub inicjałami, ułatwi to ewentualną komunikację.